Jak przetrwać w szkole?

Początek roku szkolnego to czas pełen wyzwań zarówno dla dzieci jak i dla rodziców. Często wkroczenie w obowiązki szkolne jest nową sytuacją, w której czasami trudno jest się odnaleźć – a my w szkole widzimy czasami efekty tego w postaci zmęczonych buziek dzieci i zestresowanych rodziców 😉

Dziś chcemy przestawić Wam kilka porad na to, jak ułatwić dziecku pobyt w szkole. Co zrobić aby był on mniej stresujący (jeżeli taki jest) albo po prostu bardziej przyjemny.

Jedzenie

Wiadomo, kanapki do szkoły – obowiązkowo. Ale można przecież urozmaicić posiłki, które przygotowujemy dzieciom. Oczywiście nie namawiamy do pakowania cukierków i batoników do plecaka, ale zdrowe, urozmaicone posiłki to super sprawa. Można np. poeksperymentować z różnymi owocami, albo do pudełka ze  śniadaniem włożyć orzechy lub suszone owoce w zależności od tego, jakie dziecko lubi. Zamiast kanapek proponujemy naleśniki z różnymi dodatkami (może twarożek?) albo tortille na zimno z warzywami i hummusem lub żółtym serem.

Interesuj się!

Standardowo pytamy: 'Jak było w szkole?’ To pytanie jest na tyle ogólne i wymuszające krótką odpowiedź, że jedyne co w tej sytuacji przychodzi do głowy to 'dobrze’ albo 'źle’. Rodzic musi interesować się tym, co dzieje się u dziecka w szkole ale może zastanówmy się nad tym w jaki sposób zachęcić naszą pociechę do mówienia? Możemy np. zapytać o coś konkretnego, np. jak poszedł sprawdzian albo czy koleżanka z ławki już wyzdrowiała. Możemy też zapytać 'Jak się czujesz?’ Nie dość, że wyraża to troskę to jeszcze porusza sferę bardziej prywatną i jest szansa, że dowiemy się czegoś wartościowego o swoim dziecku.

Punktualność

Wydaje nam się to błahą sprawą kiedy zdarzy nam się zawieźć dziecko do szkoły a okazuje się, że jest już po dzwonku i uczniowie siedzą w klasach. Może być jednak tak, że przyjście na lekcję w trakcie jej trwania okaże się stresujące, szczególnie dla dzieci, które są bardziej nieśmiałe. Pamiętajmy, że oznacza to zwrócenie uwagi całej klasy na osobę, która się spóźniła a może to być wręcz traumatyczne przeżycie.

Wyprawka szkolna

Wyprawka szkolna często jest tematem drażliwym. Dzieci zazwyczaj co roku chcą mieć nowe piórniki, kredki, długopisy. Postarajmy się wypośrodkować praktyczność kupowania nowych artykułów szkolnych z upodobaniami naszej pociechy. Pamiętajmy, że przybory szkolne to coś, czym dzieci w szkole posługują się non stop – oczywiste więc jest, że chcą mieć ładne rzeczy, zgodne z własnymi upodobaniami.

5 niechlubnych błędów wychowawczych

Wychowanie dziecka to nie lada sztuka wymagająca mnóstwa cierpliwości i naprawdę trudna. Czy zawsze udaje się robić to dobrze? Niekoniecznie bo nikt nie jest idealny. Warto jednak zwrócić uwagę na te kwestie wychowania, które mogą mieć negatywny wpływ na dalszy rozwój i których szczególnie warto byłoby unikać.

1. Traktowanie dziecka (za bardzo) jak dziecko.

Rodzice często w stosunku do swoich dzieci są bardzo dyrektywni, narzucający swoją wolę, wiedzący wszystko lepiej. Oczywiście, że zazwyczaj jest to uzasadnione, bo naturalnie rodzice mają za sobą o wiele więcej lat doświadczeń i ogólnie życia. Ale bywają kwestie, w których dziecko mogłoby samo podjąć jakąś decyzję (np. w co się ubrać, jak spędzić czas wolny etc.) Jest to świetna okazja aby wzmagać w dziecku tzw. poczucie własnej skuteczności, a to z kolei jest bardzo wartościowa cecha pozytywnie wpływająca na poczucie szczęścia i optymizm. Inny przykład to wyjaśnianie różnych kwestii dziecku. Czasami wydaje nam się, że coś jest oczywiste i zamiast wyjaśnić przyczyny jakiegoś zdarzenia, używamy argumentacji na zasadzie 'nie bo nie’. Tymczasem często jest tak, że warto poświęcić trochę czasu na wytłumaczenie różnych kwestii albo nawet wejście z dzieckiem w polemikę. To świetna okazja aby je czegoś nauczyć i wspomóc poczucie własnej wartości ( bo jeżeli dyskutujemy z dzieckiem to damy mu poczucie że jest nam równe).

2. Uleganie dla świętego spokoju.

Klasyczny przykład dziecka w supermarkecie terroryzującego rodzica krzykami, płaczem i ogólnie 'dramatem’ jeżeli ten nie kupi mu upatrzonej zabawki obrasta już w legendę 😉 Jest to jednak wciąż najlepszy przykład na to,  co się dzieje kiedy rodzic ulega dziecku dla tzw. 'świętego spokoju’. Wystarczy zrobić to kilka razy, a dziecko uczy się, że wymuszanie czegoś krzykiem albo płaczem czasami działa, więc będzie próbować robić to jak  najczęściej.

3. Bagatelizowanie uczuć.

Ten temat pojawił się już wcześniej na blogu, ale zwracamy na niego uwagę jeszcze raz tylko dlatego, że jest niesamowicie ważny. Dziecięcy, rozwijający się mózg jest ekstremalnie wrażliwy na różne bodźce a okres rozwoju jest takim okresem, kiedy nadaje mu się pewien kształt, pewien sposób myślenia. Zaprzeczane uczuciom dziecka, negowanie ich ważności na zasadzie wmawiania że 'nic takiego przecież się nie stało’, 'nie ma czego płakać’, 'to nie jest powód do histerii’ daje przekonanie, że pewnych emocji nie powinno się przeżywać, że nie ma do nich prawa albo że powinno się je zdusić. Nie trzeba dodawać, że rezultat może być nieciekawy.

4. Brak cierpliwości.

Brak cierpliwości dla dziecka widać często i w wielu różnych sytuacjach. Wychowanie wymaga niesamowitych jej pokładów, ale warto. Oczywiście, że odpowiadanie na serie niekończących się pytań jest nużące i bywa denerwujące. Ale dzieci tak uczą się świata i nie wolno im tej możliwości odbierać. Podobnie w ekstremalnych sytuacjach, wymienionych wcześniej (histeria w sklepie) cierpliwość jest szczególnie wymagana. Dziecko tę cierpliwość obserwuje, zauważa i widzi, że nie jest w stanie wyprowadzić rodzica z równowagi i spowodować uległość.

5. Zły przykład albo brak dobrego przykładu.

Chcemy wychować dziecko idealnie, utrwalać w nim dobre nawyki i przyzwyczajenia. Jeżeli wymagamy tego od dziecka, to pamiętajmy, że w pierwszej kolejności sami musimy dawać dobry przykład. Bo jak rodzic, stawiający się za autorytet może za taki uchodzić jeżeli sam nie daje dobrego przykładu? Nauka pozytywnych przyzwyczajeń w ogóle jest najskuteczniejsza kiedy robi się to poprzez modelowanie. Dzieci widząc, że takie nawyki dają określone rezultaty, powielają je i nawet nie trzeba tego narzucać.

A Wam jakie błędy zdarza się popełniać w wychowaniu?

 

 

Praca domowa – tak czy nie?

W wielu szkołach praca domowa to nieodłączna część edukacji. Wykonywanie dodatkowych zadań w domu lub nadrabianie tych rzeczy, których nie zdążyło się zrealizować na zajęciach to sposób wykorzystywany przez bardzo wielu nauczycieli. Rodzice różnie się do tego odnoszą – jednym odpowiada taki system, ponieważ mają wtedy poczucie że dziecko faktycznie angażuje się w edukację, inni są przeciwni winiąc nauczycieli za złą organizację pracy na lekcji, przez co konieczne jest zadawanie prac do domu. Dziś chciałabym przedstawić sprawę z psychologicznego punktu widzenia.

Zaleta: nauka samodzielności i odpowiedzialności.

To jest spory plus ponieważ nauczyciele zazwyczaj wyciągają jakieś konsekwencje z nieodrobionego zadania domowego. Wiadomo, że zła ocena nie dla każdego dziecka jest motywacją, ale generalnie przynosi pożądany efekt – maluch z czasem zaczyna sam pamiętać o odrobieniu zadania domowego a to jest ogromny plus dla jego rozwoju, samodzielności i odpowiedzialności za samego siebie. Gorzej, jeżeli rodzic nie pozwala dziecku dorosnąć i sam ciągle za nim biega z prośbą o odrobienie zadania domowego 😉 Drodzy Rodzice – nic się nie stanie, jeżeli Wasza pociecha kiedyś zarobi minusa za brak pracy domowej – jest to najprostsza droga do nauki samodzielności! 😉

Wada: prace domowe naprawdę męczą!

Dla dzieci, które zdecydowaną większość dnia spędzają w szkole, odrabianie pracy domowej jest prawdziwą katorgą. I nie chodzi tutaj bynajmniej o sam wysiłek wkładany w odrabianie zadania – przecież wykonanie kilku ćwiczeń nie jest aż tak trudne. Problem polega na tym, że te zadania często są bardzo długie – niepotrzebnie długie, a odrabianie ich po powrocie ze szkoły jest męczące zwyczajnie z uwagi na fakt, że w tej szkole i tak już siedzi się bardzo długo!

Zaleta: praca domowa to jednak powtórka.

… i utrwalenie materiału. Nawet nie chodzi tutaj o to, aby zadania były jakieś bardzo długie czy skomplikowane – zwykła 'zajawka’ będąca formą przypomnienia to również bardzo dobry pomysł aby powtórzyć materiał – i wcale nie są potrzebne podpunkty z przykładami do literki 'z’ 😉

Wada: prace domowe to zabieranie POTRZEBNEGO dzieciom czasu.

Dzieci również potrzebują czasu dla siebie – TYLKO dla siebie, kiedy będą mogły ze znudzeniem 'pogapić się’ w telewizor, posiedzieć na huśtawce albo po prostu pomarudzić 😉 Wypełnianie dzieciom każdej wolnej chwili nie jest dla nich dobre. Niech maluchy same w ramach możliwości rozdysponują swoim czasem, niech się tego nauczą i niech się ponudzą – nuda też jest potrzebna bo w nudzie rozwija się kreatywność!

Zaleta: prace domowe również mogą rozwijać kreatywność.

Szczególnie jeżeli chodzi o te bardziej wymagające prace domowe, np. zaliczenie w grupie albo przygotowanie jakiejś dodatkowej prezentacji. Fajnie jest kiedy nauczyciel liczy na kreatywność i nagradza nowe pomysły – a nie wymaga standardowego 'plakatu’ na brystolu. We własnej grupie natomiast dzieci integrują się, uczą się współpracy, podrzucają sobie nawzajem nowe pomysły. Przebywanie dzieci we własnych grupach, w których nie ma kogoś starszego, kto kierowałby działaniami jest bardzo ważne i bardzo potrzebne aby nauczyć się tzw. zasad współżycia społecznego.

Wada: prace domowe MOGĄ utrwalać błędy!

To jest bardzo sensowny zarzut jeżeli chodzi o prace domowe. Jeżeli dziecko odrabia takie zadania samo a na lekcji czegoś nie zrozumiało i w dodatku Pani w szkole nie poświęci czasu na sprawdzenie pracy domowej – to jest spora szansa, że nauczy się czegoś z błędem. Dlatego warto zwrócić uwagę na wykonywanie przez dzieci zadania albo na to, czy w szkole się je sprawdza!

Z pewnością nie są to wszystkie wady i zalety zadawania prac domowych – można je w gruncie rzeczy wymieniać w nieskończoność. Chciałam zwrócić uwagę na różne aspekty i odmienne punkty widzenia pozwalające postrzegać zadania domowe jako coś potrzebnego i dobrego albo jako 'przeżytek’ poprzednich pokoleń. Zapraszamy do komentowania – może wspólnie znajdziemy i rozpatrzymy więcej plusów i minusów!

red. Klaudia Grzelaczyk

 

Postanowienia noworoczne – jak je utrzymać?

A jakie są Twoje postanowienia na nowy rok?

Styczeń, generalnie początek roku to często czas kiedy postanawiamy zmienić coś w swoim życiu i wprowadzić nowe nawyki. Często mamy bardzo ambitne plany, czasami okazuje się, że zbyt ambitne przez co po jakimś czasie, zmęczeni wysiłkiem wkładanym w 'nowe Ja’ zniechęcamy się albo poddajemy. W dzisiejszym wpisie chciałabym poruszyć temat postanowień noworocznych – przede wszystkim tego, co zrobić aby postanowienia skutecznie i na długo wprowadzić w życie 🙂

Po pierwsze – KONKRETNE plany, nie ogólniki.

Obiecujemy sobie że schudniemy, że zaczniemy się bardziej zdrowo odżywiać, że będziemy częściej uprawiać sport. Plany są super, ale kiedy przychodzi co do czego… nie wiemy co zrobić, nie wiemy od czego zacząć i zapominamy o postanowieniu. Żeby postanowienia noworoczne wprowadzić w życie, warto jest ułożyć konkretny plan działania. Zamiast formułować postanowienie na zasadzie: 'zacznę uprawiać sport’, spróbujmy postanowić coś konkretnego, np. zacznę biegać.

Po drugie – KONKRETNE terminy.

Podobnie jak w poprzednim punkcie tutaj również jest ważne skonkretyzowanie planów. Często obiecujemy sobie, że zaczniemy coś robić od jakiegoś terminu. Np. od przyszłego tygodnia, miesiąca, roku… ale po co nam w ogóle takie odległe plany? Dlaczego nie mielibyśmy zacząć realizacji postanowień (nie tylko noworocznych) JUŻ, od dzisiaj albo od jutra? Nie ma co odwlekać, bo z każdym kolejnym dniem szanse na nową wymówkę i zapomnienie o postanowieniu rosną… A jeżeli naprawdę potrzebujemy takiego terminu, to zaplanujmy dokładnie czas na realizację postanowienia. Nie 'od poniedziałku’ ale od poniedziałku o godz. 13:30 kiedy mam przerwę i wiem że mogę postanowienie realizować.

Po trzecie – stopniowe zmiany, nie rewolucja.

Czasami jesteśmy tak bardzo ambitni i tak wiele chcemy zmienić w swoim życiu że jest tego zwyczajnie za dużo… Po trzech dniach 'Nowego Ja’ tęsknimy za starymi nawykami, nie chce nam się realizować postanowień. Najbardziej skuteczne będzie wprowadzanie zmian stopniowo i małymi kroczkami. To bardzo ważne, dlatego że takie małe zmiany mają większą szansę aby pozostać w naszym życiu (mózg przyzwyczaja się do nich, 'internalizuje’ je). Podobno czynność wykonywana regularnie przez miesiąc staje się prawdziwym nawykiem. Dlatego dajmy sobie czas 🙂

Po czwarte – nawyki możliwe do zrealizowania.

I znowu ten punkt łączy się z kolejnym. Bo ważne jest, żebyśmy żyli w zgodzie ze sobą i z tym czego chcemy a nawyki były realne, możliwe do osiągnięcia. Nie narzucajmy sobie poprzeczki zbyt wysoko bo trudniej będzie przez nią przeskoczyć i łatwiej się usprawiedliwić kiedy zrezygnujemy. Postanowienia mniej ambitne ale zrealizowane są przecież lepsze niż te ambitne ale pozostające w sferze marzeń 🙂

Po piąte – KONTROLA.

Oczywiście kontrola postanowień. A więc wszystko to co pozwoli nam się zdyscyplinować i skontrolować. Może warto wyznaczyć sobie konkretne 'dni kontroli’ kiedy będziemy podsumowywali wprowadzane w życie nawyki? Warto też zapisywać sobie zadania do zrobienia, bo raz że to odciąża umysł – dwa, taka sformalizowana forma jest bardziej zobowiązująca 🙂

Zmotywowani? To teraz długopisy w dłoń i wypisujemy 'noworoczne’ postanowienia! 🙂

red. Klaudia Grzelaczyk

 

 

Tablet dla dziecka? Za i przeciw :)

Dziś rozważymy wszystkie za i przeciw dla kupowania tabletu dla dziecka

Rodzice, których szczęściem jest posiadanie młodszych, kilkuletnich dzieci doskonale znają wartość godziny albo dwóch błogiego spokoju. Czas tylko dla siebie to coś, o co świeżo upieczeni rodzice walczą, zabiegają, czasami też coś o czym zapominają 😉  Myślę, że to właśnie młodym rodzicom perspektywa kupna tabletu dla dziecka wydaje się najbardziej kusząca – jednocześnie mnożą się wszystkie 'przeciw’, które możemy łatwo znaleźć w Internecie czy też mediach społecznościowych. Czy tablet jest dobrym prezentem dla kilkuletniego dziecka? Spróbujmy dzisiaj rozważyć wszystkie 'za i przeciw’, tak aby rodzicom łatwiej było podjąć decyzję 🙂

Przeciw: wpływ tabletu na psychikę dziecka nie jest jeszcze dobrze zbadany.

Może fakt, że wpływ tabletów i innych urządzeń elektronicznych na rozwój i funkcjonowanie psychiczne dziecka nie jest jeszcze dobrze zbadany, nie stanowi wystarczającego dowodu na wrzucenie go do worka 'przeciw’, sądzę jednak że w tym przypadku będzie to zdecydowanie najbezpieczniejsza opcja. Lepiej 'dmuchać na zimne’ jak to mówią i pamiętać, że tablety i inne urządzenia elektroniczne to stosunkowo nowe 'zjawiska’, o których co prawda pisze i mówi się sporo (częściej w negatywnym kontekście), jednak stricte naukowych dowodów i badań na ten temat jakoś bardzo dużo nie ma.

Za: tablet może być prawdziwym wybawieniem w sytuacjach publicznych.

Ten wyjątkowo potężny argument ciężko zbagatelizować. Tablet czy też telefon to tak bardzo atrakcyjne dla dzieci 'zabawki’, że praktycznie gwarantowane jest przynajmniej kilkadziesiąt minut spokoju. Szczególną wiedzę na ten temat mają rodzice dzieci, którzy często z pociechami podróżują czy przesiadują w kolejkach do lekarza. 'Sytuacja publiczna’, kiedy mamy do czynienia z wieloma osobami które chcą w ciszy i spokoju spędzić podróż albo poczytać w poczekalni potrafi być naprawdę stresująca dla matki, której dziecko jest marudne. Tablet to w takich sytuacjach wybawienie, któremu nie sposób odmówić skuteczności – i to jest jedna z większych ( o ile nie największa) zaleta tego urządzenia.

Przeciw: tablet może być uzależniający.

Podobnie zresztą jak inne, atrakcyjne dla dziecka obiekty wykorzystywane w 'sprzyjających’ sytuacjach. Tablet na pewno nie powinien być lekiem na frustracje i złości. Dlaczego? Ponieważ dzieci w toku rozwoju nabywają m.in. umiejętności radzenia sobie z emocjami. Szczególnie widać to u 2,3 – latków u których ma miejsce pierwszy bunt. Dzieci uczą się wtedy radzić sobie z negatywnymi emocjami. Tablet w takich sytuacjach odwraca uwagę nie pozwalając przepracować tych negatywnych emocji, co może skutkować nieumiejętnością radzenia sobie z nimi w przyszłości.

Za: tablet może służyć do nauki.

Obecnie na rynku dostępnych jest mnóstwo aplikacji i gier skierowanych specjalnie dla dzieci, umożliwiających naukę nowego słownictwa, naukę języków i generalnie przekazujące wiedzę o świecie w przystępny dla malucha sposób. Atrakcyjne formy interaktywnych gier ułatwiają i przyspieszają naukę. Trzeba tylko pamiętać, że nie może to być jedyna forma przyswajania wiedzy o świecie, a najważniejszy sposób to nauka przed doświadczenie 🙂

Przeciw: przesiadywanie przed tabletem może negatywnie wpływać na różne zdolności umysłowe.

Może nie znaczy musi. Ale  niepokojące jest, że w różnych artykułach w Internecie można natknąć się na sygnały jakoby tablety i aplikacje w nich zawarte mogły wywierać negatywny wpływ na rozwój mowy, rozwój emocjonalny, koncentrację czy komunikację. Na blogach, forach czy też stronach internetowych łatwo można natknąć się na opinie matek, których dzieci często używające tabletów miewają problemy z koncentracją, bywają rozkojarzone czy zdarzają im się napady złości. Tak jak już wcześniej wspomniałam – lepiej dmuchać na zimne i ostrożnie podchodzić do tego typu zabawek 🙂

Czy są jeszcze jakieś 'za’?

Cóż, nadszedł ten moment w którym trudno jest znaleźć więcej głosów za udostępnianiem dziecku tabletu. Nie ma co zresztą szukać zalet 'na siłę’, skoro jest o nie tak trudno 😉 Być może zasada dmuchania na zimne sprawdzi się w tym przypadku najlepiej;)

Mimo wszystko warto jednak zauważyć, że w dzisiejszych czasach niemożliwe jest wychowanie dziecka bez udostępniania mu różnych elektronicznych urządzeń. Chcemy czy nie, technika idzie do przodu a duch czasu nie patrzy łaskawie na tych, którzy za nim nie nadążają 😉  Najrozsądniejsze tutaj będzie zdrowe wyważenie proporcji i rozsądne podejście do sprawy – bez przesady w jedną i drugą stronę – serdecznie polecam! 🙂

red. Klaudia Grzelaczyk

 

 

Zalety i wady wielojęzyczności

Obecnie na świecie więcej jest ludzi wielojęzycznych niż jednojęzycznych.

Wielojęzyczność może być definiowana na wiele różnych sposobów. Na potrzebę tego artykułu, ustalmy, że jest  to posługiwanie się dwoma lub więcej językami w stopniu pozwalającym na swobodne porozumiewanie się w każdym z nich. Zdania na temat tego fenomenu są podzielone i jak każde zjawisko, ma swoje zalety i wady.

Głównym argumentem przeciw wielojęzyczności jest stwierdzenie, że osoby posługujące się więcej niż jednym językiem mają mniejszy zasób słownictwa, a ich funkcje poznawcze nie rozwijają się poprawnie ze względu na potrzebę przyswajania wiedzy, nie z jednego języka, a z kilku. Istnieje również mit, który mówi, że osoby wielojęzyczne osiągają słabsze rezultaty w testach na inteligencję.

Nowsze publikacje jednak, podkreślają ogromne zalety bycia wielojęzycznym. Największą zaletą jest, oczywiście, umiejętność komunikowania się w dwóch lub więcej językach. jest to bardzo ważne w dzisiejszym świecie na rynku pracy i podczas podróżowania.

Korzyści językowe są oczywiste w tym wypadku. Ale oprócz tego, badacze języka starają się dowieść użyteczności tego zjawiska w innych sferach życia.

Eksperci twierdzą, że bycie wielojęzycznym jest bardzo przydatne w karierze. Bycie w stanie komunikować się w wielu językach zwiększa nasze szanse na rynku pracy i może pomóc w znalezieniu lepszego stanowiska. Takie osoby poszukiwane są w każdej firmie.

Osoby wielojęzyczne czerpią więcej radości z podróżowania. Znając język kraju, który odwiedzają, mogą w pełni cieszyć się ze spędzonego tam czasu. Znając więcej języków, jesteśmy w stanie otworzyć się bardziej na nowe kultury i poszerzyć nasze horyzonty.

Badacze odkryli, że osoby wielojęzyczne rozwijają lepiej swoje funkcje poznawcze. Według teorii Pavlenko (2014) mózgi osób posługujących się dwoma językami są wzmocnione, co pomaga takim osobom na przykład podczas nawigacji, nauki grania na instrumentach, czy nawet żonglowania. Mózg, który zarządza dwoma lub więcej  językami w tym samym czasie ćwiczy pamięć i przełączanie uwagi. Pobudzanie mózgu w ten sposób, jest również pomocne w opóźnianiu rozwoju niektórych chorób, takich jak demencja.

Większość badań nie popiera koncepcji wielojęzyczności jako szkodliwej, wskazując raczej na korzyści językowe i poznawcze jakie to zjawisko może przynieść.

red. Ania Megre

Bibliografia:

Pavlenko, A. (2014, Listopad 12). Bilingual Cognitive Advantage: Where Do We Stand? Psycholoy Today. Retrieved April 30, 2016, z https://www.psychologytoday.com/blog/life-bilingual/201411/bilingual-cognitive-advantage-where-do-we-stand

Dziecięce przyjaźnie – znajomość na całe życie czy fanaberia?

Pamiętacie swoich przyjaciół z dziecięcych lat? 🙂

Przyjaciel to osoba, która jest blisko naszego serca, której życzymy jak najlepiej, z którą dzielimy się sukcesami i porażkami. Nie wszyscy mamy to szczęście doświadczać prawdziwej, bezgranicznej przyjaźni – nie wszyscy też tego potrzebujemy, bo niektórym z nas wystarcza większe grono znajomych, z którymi spędza się jakoś wspólnie czas. Dla innych z kolei najlepszym przyjacielem jest partner. Generalnie, każdy z nas ma jakieś pojęcie przyjaźni, które chcąc nie chcąc przekazuje swoim pociechom. Czym dla dzieci jest przyjaźń? Czy przyjaźń zawierana w wieku przedszkolnym ma szansę przetrwać?

Zastanawiając się nad przyjaźnią dzieci, trzeba zastanowić się przede wszystkim nad tym jak dziecko rozumie pojęcie ‘przyjaciel’. Biorąc pod uwagę fakt, że małe dzieci niewiele jeszcze wiedzą o świecie, nie znają znaczenia wielu słów lub nie potrafią tego znaczenia zrozumieć, trzeba pamiętać że pojęcie przyjaźni będzie miało dla nich płytsze znaczenie niż dla dorosłych. Dzieci zapytane o to kim jest przyjaciel zazwyczaj odpowiadają że przyjaciel to ktoś, kogo się lubi, że to osoba z którą można się razem bawić albo (w przypadku starszych dzieci) że to ktoś, komu można powierzyć tajemnice. Widzimy więc, że to rozumienie przyjaźni może różnić się od naszego, ‘dorosłego’ jej pojmowania. Co oczywiście nie znaczy, że przyjaźń zawarta w wieku przedszkolnym nie ma prawa przerodzić się w znajomość na całe życie.

O ile ‘przyjaźń’ kilkulatków zamyka się zazwyczaj we wspólnym uczestnictwie w zabawach (przy czym nawet nie są to wspólne zabawy, ale bardziej indywidualna zabawa ‘obok siebie’), to dzieci w wieku przedszkolnym są już bardziej świadome w kwestii zawierania bliskich znajomości. Często są to jednak przyjaźnie zawierane pod wpływem chwili, często za sprawą wspólnej  zabawy albo dzielenia się np. słodyczami. Zdarza się, że rolę przyjaciela pełnią pluszaki albo inne zabawki. Ciekawym zjawiskiem w tym wieku może być kreowanie ‘przyjaciela na niby’. Zdarza się, że dziecko wymyśla sobie przyjaciela, do którego mówi, z którym się ‘bawi’, wymagając nawet aby osoby z otoczenia również uwzględniały tę wyimaginowaną osobę. Rodziców może to czasami przerażać, zazwyczaj nie ma jednak powodów do niepokoju. Po jakimś czasie dziecko nudzi się tego typu zabawami i zapomina o swoim ‘przyjacielu’ 😉

Przyjaźń zaczyna być naprawdę ważna dopiero w wieku szkolnym. Jest to taki okres w życiu dziecka, kiedy to właśnie rówieśnicy wywierają na malucha największy wpływ i to na ich opinii dziecku najbardziej zależy. Takie znajomości są już trwalsze niż te zawierane w wieku przedszkolnym, mają większą szansę na przetrwanie w przyszłości, są generalnie bardziej ‘na serio’. Dzieci szkolne przeżywają takie przyjaźnie bardzo emocjonalnie, zwłaszcza w przypadku kłótni lub nieporozumień. Przyjaciele są wybierani bardziej ‘świadomie’, na podstawie wspólnych zainteresowań, upodobań i aktywności. Zdarza się, że takie przyjaźnie trwają jeszcze długo, a dzieci wspólnie dorastają i kontynuują znajomość jako dorośli ludzie. W wieku nastoletnim natomiast przyjaźnie schodzą już na dalszy plan – zaczynają się wtedy pierwsze miłości, a nastolatkowie pod wpływem burzy hormonów i w obliczu dojrzewającego organizmu każdą taką znajomość przeżywają emocjonalnie.

Trzeba pamiętać, że dzieci zawierające przyjaźnie w wieku przedszkolnym, zaczynają dopiero dojrzewać. Wraz z upływem czasu zaczyna dojrzewać ich osobowość, kształtuje się rozumienie świata, zmienia się podejście do życia. Jeżeli dwoje dzieci przyjaźni się ze sobą w przedszkolu to temperament i osobowość każdego z nich wciąż są na etapie rozwoju. Zdarza się, że dzieci dorastając zmieniają się tak bardzo, że nie są w stanie się porozumieć i kończą znajomość – jest to całkowicie zrozumiałe i logiczne 😉 Z tego też powodu w praktyce rzadko zdarza się przyjaźń na całe życie – w cyklu rozwoju dzieci zmieniają się w końcu tak bardzo, że dalsza przyjaźń 'na siłę’ często nie miałaby sensu 🙂

red. Klaudia Grzelaczyk

 

Moda na pewność siebie :)

Modne są ostatnimi czasy wszelkiego rodzaju hasła na temat pewności siebie.

Pisze się masę szkoleń, prowadzi mnóstwo warsztatów, które mają podnieść poczucie naszej własnej wartości. W Internecie możemy znaleźć na ten temat całą kopalnię wiedzy – psychologowie i trenerzy prześcigają się wręcz w wymyślaniu kolejnych sposobów na zbudowanie tej cechy. Dlaczego właściwie pewność siebie jest taka fajna i taka modna? Czym jest i co nam daje?

pewność siebie

Spróbujmy zdefiniować jakoś pewność siebie, tak żebyśmy mieli pojęcie o czym będziemy mówić. Generalnie pewność siebie ma pozytywną konotację – zazdrościmy osobom pewnym siebie, podziwiamy ich za to, że wiedzą czego chcą i znają swoją wartość. Zdarza się, że pewność siebie mylimy z różnymi negatywnymi cechami, np. z arogancją albo bezczelnością – ale czujemy intuicyjnie, że to nie jest to samo.  Jacy są zatem ludzie pewni siebie? Osoby pewne siebie to takie, które znają swoją wartość, wiedzą jakie mają dobre ALE TEŻ słabe strony. Mają generalne przekonanie że sprawy w ich życiu potoczą się pomyślnie. Osoby pewne siebie mają konkretne zdanie na różne tematy, potrafią to zdanie wyrażać i przy nim trwać. Tak naprawdę cecha ta jest pokrewna optymizmowi czy wysokiej (i adekwatnej) samoocenie. Pewność siebie jest ‘na czasie’ dlatego, że ostatnio w modzie jest indywidualizm, samorozwój, szeroka wiedza na różne tematy – a wszystkie te cechy wiążą się z pewnością siebie właśnie.

Dlaczego jest taka fajna i pożądana? Chociażby dlatego, że osoby pewne siebie są pozytywnie postrzegane. Wydaje nam się, że idzie im w życiu lepiej, że łatwiej znajdują pracę, lepiej wypadają na prezentacjach, są też generalnie bardziej szczęśliwe. W dzisiejszych czasach, kiedy duże znaczenie ma indywidualizm, parcie na sukces, osoby pewne siebie mają łatwiej. Warto tę pewność siebie budować już od najmłodszych lat – pamiętając jednak, że jest to cecha pozytywna, zbudowana na FAKTYCZNYCH zaletach oraz że nie oznacza rezygnowania ze skromności 😉

Gdybyśmy zastanowili się nad tym, skąd się bierze pewność siebie, doszlibyśmy do wniosku, że kluczowe znaczenie ma to, co mówią o nas inni oraz to jak odnosimy te rzeczy do siebie. Kiedy ktoś nas w jakiś sposób ocenia – nawet wyrażając zdanie mimiką twarzy czy swoim zachowaniem  nie wprost – trafia to do nas, sprawia że odczuwamy jakieś emocje i zastanawiamy się nad opinią innych. Również to, co udaje nam się dokonać sprawia że czujemy się bardziej pewni siebie i podnosi się nasza samoocena.

Jak w takim  razie budować pewność siebie już od najmłodszych lat? Podobnie jak wszystkie inne atuty osobowości, tak i pewność siebie jest zbudowana na bezwarunkowej miłości rodziców, którzy akceptują wszystkie cechy dziecka, również wady. Daje to poczucie bezpieczeństwa i pozwala zbudować silne, ‘zdrowe’ przekonanie, że jest się wartościowym człowiekiem. Chwalenie dziecka to również dobry sposób, ale zwracajmy uwagę na to, za co chwalimy. Bo pochwały powinny być przede wszystkim adekwatne do wysiłku włożonego w jakąś pracę, nie można chwalić za wszystko i nie chwalić wcale 😉 Ważne jest aby nie porównywać dziecka z innymi – to uczy  takiego schematu porównywania swoich osiągnięć z osiągnięciami innych i chęci osiągania kolejnych sukcesów nie dla siebie ale żeby ‘pokazać innym’.

Pamiętajmy też o świętej metodzie wychowywania przez modelowanie – większość naszych zachowań jest bacznie obserwowanych i kopiowanych przez nasze dzieci. Zwróćmy uwagę na własną pewność siebie, na to czy potrafimy optymistycznie myśleć, czy potrafimy cieszyć się z sukcesów i dostrzegać wady. Niełatwo jest tak naprawdę zachować balans między bezzasadnymi pochwałami a przesadną skromnością, ale jeżeli zaufamy własnej rodzicielskiej intuicji, okaże się, że jest to całkiem proste 🙂

red. Klaudia Grzelaczyk

 

Bieganie jak narkotyk

Słyszeliście kiedyś o cudownej substancji, która działa jak narkotyk dając poczucie zadowolenia, przyjemności i szczęścia znosząc jednocześnie odczucia bólu czy zmęczenia?

Endorfiny działają jak naturalne opioidy które wywołują uczucie harmonii, relaksu, radości i odprężenia. W ekstremalnych sytuacjach, kiedy nasze ciało wystawione jest na trudne warunki (np. w czasie porodu) organizm wytwarza ekstremalną dawkę tego hormonu, co pozwala znieść ból i wkrótce o nim zapomnieć. Jednym ze sposobów na naturalne wytwarzanie endorfin jest aktywność fizyczna – i do tego właśnie chciałabym nakłonić dzisiaj wszystkich rodziców i ich pociechy.

O tym jak ważny dla naszego ciała jest wysiłek fizyczny rozwodzą się lekarze, pediatrzy, nauczyciele i mnóstwo specjalistów z innych dziedzin. Doskonale wiemy, że sport dobrze działa na nasze ciało – pomaga w utrzymaniu prawidłowej sylwetki, zwiększa wytrzymałość, odporność organizmu, pomaga w zapobieganiu i zwalczaniu różnych chorób. Uprawiając sport dostarczamy organizmowi extra dawkę tlenu – na dłuższą metę wzmacnia to nie tylko serce ale i cały organizm. Aktywność fizyczna jest jednak niesamowicie korzystna również dla naszej psychiki – pomijam odczucie dumy, samozadowolenia czy spełnienia jeżeli udaje nam się przebiec kilka kilometrów albo poćwiczyć na siłowni.

Uprawianie sportu pomaga rozładować negatywne emocje i stres – biegając czy ćwicząc rozluźniamy napięcie mięśni i nawet jeżeli jesteśmy zestresowani, to ‘oszukujemy’ nasz mózg, który dostaje sygnał że ciało jest rozluźnione a więc zrelaksowane. Spróbujcie, to naprawdę działa! Poprawa jakości snu, dotlenienie umysłu to kolejne zalety regularnej aktywności fizycznej. Dziecko, które cały dzień bawiło się na podwórku będzie spało spokojnie i głęboko.

A słyszeliście kiedyś o tzw. ‘euforii biegacza’? To bardzo ciekawe zjawisko pojawiające się u biegaczy długodystansowych lub innych osób uprawiających długotrwałą aktywność fizyczną. Wydaje nam się, że po takim intensywnym wysiłku będziemy wyczerpani i bez życia – tymczasem potężna dawka endorfin sprawia, że czujemy się szczęśliwi, pełni energii i zapominamy o bólu czy zmęczeniu.

Aktywność fizyczna jest szczególnie ważna w rozwoju dzieci. Sami zresztą widzimy to w praktyce – właściwie wszystkie kilkulatki mają taką potrzebę spontanicznego ‘wybiegania się’ – na przerwie w szkole najmniejsze dzieci rzadko spacerują spokojnie po korytarzu, wybierając raczej bieganie – nawet jeżeli chodzi o przejście tylko kilku metrów 😉 Czasami wręcz denerwuje nas, że nasz kilkulatek nie potrafi spokojnie przejść przez ulicę trzymając naszej ręki a musi w tym czasie podskakiwać albo robić niestworzone wygibasy.

Ta chęć spontanicznej aktywności fizycznej jest widoczna u dzieci mniej więcej do 12. roku życia. W okresie dojrzewania ta potrzeba bardzo się zmniejsza – widać to szczególnie u dziewczynek, które czasami bardzo niechętnie ćwiczą na lekcjach w-f-u wymyślając różne ku temu powody albo poszukując sposobów na załatwienie jakiegoś zwolnienia. Jest to normalne – niektórzy badacze uważają, że wiąże się to z dojrzewaniem płciowym, a organizm ‘oszczędza’ wtedy energię niezbędną do prawidłowego rozwoju płciowego.

Młodsze dzieci natomiast bardzo chętnie wykorzystują wszystkie okazje do poruszania się – wiek od ok. 6 do 12 lat to wiek, w którym maluchy z łatwością uczą się jazdy na rolkach, szusowania na nartach czy pływania. Wykorzystajmy to wprowadzając aktywność fizyczną do codziennych nawyków – jeżeli już teraz nauczymy dziecko regularnego uprawiania sportu, w przyszłości nie będą one wyobrażały sobie bez tego życia.

Zachęcam więc, aby jeździć rowerami, na rolkach, biegać i cieszyć się własnym ciałem  i wszystkimi mięśniami, które zostały stworzone po to, aby z nich korzystać! Nie tylko zachęcajmy dzieci do ćwiczeń ale sami również dajmy dobry przykład 🙂

red. Klaudia Grzelaczyk

Czy nastolatek musi się buntować?

Uważacie że bunt jest konieczny?

Niektórzy z nas pamiętają jeszcze z pewnością trudny okres  13-16 roku życia kiedy to wszystko wydawało się nie mieć sensu, rodzice ‘czepiali się’  na każdym kroku a chodzenie do szkoły i słuchanie nauczycieli było najgorszą karą jaka może spotkać. Okres nastoletniego buntu jedni przechodzą łagodnie i niezauważalnie, dla innych jest burzliwy i pełen emocji. Z perspektywy rodzica nie jest łatwą sprawą zaakceptować ten bunt, ponieważ budzi frustrację kiedy z jednej strony staramy się i robimy wszystko aby odnieść sukces wychowawczy a z drugiej, zdaje się to być jak rzucanie grochem o ścianę. Spróbujmy zatem zastanowić  się i zrozumieć jak i dlaczego dzieci przechodzą ten bunt – z punktu widzenia psychologii nie jest on przecież bezsensowny i ma swoje cele.

Zacznijmy od tego, że jest wiele czynników wpływających na to, że bunt nastoletni przebiega akurat w ten a nie w inny sposób. Z jednej strony są to zmiany fizjologiczne i zmiany w budowie ciała a z drugiej przemiany psychologiczne, rozwój osobowości i dojrzewanie społeczno-emocjonalne. Wszystko to przenika się nawzajem powodując, że życie nastoletniego buntownika bywa naprawdę skomplikowane 😉

Zgodnie z teorią rozwoju osobowości wg Ericsona, okres buntu młodzieńczego to czas poszukiwania własnej tożsamości  oraz ról społecznych. Przypada on na wiek 12- 18 lat i jeżeli zastanowić się nad tym głębiej, jest to przełomowy czas dla każdego. W przeciągu tych kilku lat dzieci stają się dojrzałe a rodzicom trudno jest czasami wyznaczyć granice dorosłości i dzieciństwa. Zdarza się, że wymagamy odpowiedzialnego sposobu myślenia i podporządkowania jednocześnie – trudno dziwić się, że nastolatkowi ciężko jest nadążyć. To zrozumiałe, że mając na uwadze szalone czasami wyczyny naszych pociech boimy się o ich zdrowie nakładając czasami rygorystyczne ograniczenia. Z drugiej strony, kiedy nasze dziecko osiąga już wiek 17- 18 lat, oczywiste jest, że te ograniczenia są coraz bardziej bezsensowne – 18-latek to de facto dorosły już i odpowiedzialny za siebie człowiek. Podobna sprzeczność budzi się ze strony samego dziecka, które z jednej strony chce być traktowane poważnie a z drugiej wciąż czuje się dzieckiem, którym należy się opiekować.

Chęć perfekcyjnego wyglądu i upodabniania się do wzorców z telewizji czy Internetu czasami kontrastuje z rzeczywistością, w której rodzice nie pozwalają na przefarbowanie włosów albo charakterystyczny ubiór. Nastolatkowie często eksperymentują ze swoim wyglądem  – ubierają się albo całkowicie na czarno, albo zgodnie z najnowszymi trendami – często ku rozpaczy rodziców. Czasami próbują namówić rodziców aby zgodzili się na pearcing albo tatuaż uważając, że są to wspaniałe sposoby podkreślenia własnej tożsamości. Tę chęć widać zresztą w wielu  różnych zachowaniach- zwróćmy uwagę, że nastolatkowie mają czasami bardzo silną, wręcz sztuczną potrzebę podkreślania i eksponowania własnego Ja. Wyrazem tego może być nadawanie sobie oryginalnych ksywek, często jest to noszenie wyróżniającej się biżuterii i ubrań albo personalizowanie różnych rzeczy np. za pomocą naklejek i przywieszek.

Pamiętajmy też, że okres nastoletni to czas burzy hormonów – i to nie w przenośni a dosłownie: dojrzewające ciało produkuje wiele różnorodnych substancji, które również mają wpływ na zmienność nastrojów. Nastolatkowie są zazwyczaj bardziej drażliwi, często się denerwują i stresują. Poszukiwanie tożsamości, o którym pisałam wcześniej powoduje że są oni bardzo wrażliwi na punkcie swojego wyglądu, a burza hormonów często owocuje problemami ze skórą, co w oczywisty sposób jeszcze bardziej negatywnie wpływa na nastrój i samopoczucie. Często u nastolatków pojawia się chęć eksperymentowania, próbowania nowych rzeczy – otwartość to coś fajnego i pozytywnego, aczkolwiek próbowanie narkotyków czy alkoholu bywają tego niezbyt chlubnym wyrazem.

Jako dorośli i wyrozumiali rodzice, miejmy cierpliwość i zrozumienie dla czasami bezsensownych z naszego punktu widzenia ‘fanaberii’ naszych dorastających dzieci. Przypomnijmy sobie czasy kiedy sami dorastaliśmy – nie było wtedy nam wcale łatwo. Zaufajmy wreszcie w rozsądek naszych buntowników, którzy przecież nie zawsze postępują irracjonalnie i bezsensownie 🙂